Wraz ze zbliżającą się wielkimi krokami wiosenną rundą rewanżową rozpoczynamy cykl wywiadów z zawodnikami naszej drużyny. Jako pierwszy na nasze pytania odpowiedział Artur Amroziński. Młody pomocnik od samego początku pokazał się kibicom ze znakomitej postawy na boisku, ale niestety szybko doznał kontuzji, a później dwóch kolejnych urazów. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z bardzo sympatycznym i pracowitym piłkarzem.
Kiedy postanowiłeś bardziej zaangażować się w piłkę nożną?
Przygodę z piłką rozpocząłem w wieku 10 lat. Wtedy jeszcze jako fan Widzewa poprosiłem tatę, aby pojechać na testy organizowane przez klub, Miała być to jednorazowa przygoda i poniekąd spełnienie dziecięcych marzeń, a koniec końców spędziłem tam ponad 8 lat. Realnej szansy na pozostanie w pierwszej drużynie, mimo dobrych liczb po wygraniu ligi wojewódzkiej juniorów, nigdy nie dostałem. Po skończeniu wieku juniora zostałem wypożyczony na rok do czwartoligowej ligowej Unii Skierniewice, a po pół roku w rundzie jesiennej trafiłem do czwartoligowego KS Kutno,. W obu klubach byłem wyłącznie rezerwowym lub uzupełniałem minuty w rezerwach w klasie A.
Jak to się stało, że znalazłeś się w Lechii?
W styczniu 2019 roku, pośrednio dzięki Pawłowi Magdoniowi i Pawłowi Golańskiemu pojawiła się szansa testów w Lechii, co było dla mnie chyba najważniejszym momentem w przygodzie z piłką. W końcu otrzymałem realna szansę wyrwania się z czwartoligowej, czy A-klasowej rzeczywistości, która mnie mocno przytłaczała. Po dwóch lub trzech tygodniach testów zostałem zawodnikiem Lechii.
Jak pamiętasz swój debiut w drużynie?
Jeśli dobrze pamiętam oficjalnie zadebiutowałem jeszcze przed startem ligowej wiosny w Pucharze Polski w pierwszym składzie z Sokołem Aleksandrów wygranym przez nas 2:1. Był to solidny mecz w moim wykonaniu, ale grałem chyba około sześćdziesiąt minut. Kilka dni przed meczem dopadła mnie choroba, więc bardziej w pamięci zapadł mi mecz trzeciej kolejki rundy wiosennej z Polonią Warszawa i pierwszy mój gol w III lidze dający nam prowadzenie 1:0 w meczu.
Niestety szybko doznałeś pierwszej kontuzji. W jakich okolicznościach i jaki był to uraz?
Do pierwszej kontuzji doszło już w czwartej kolejce, podczas meczu z Pelikanem Łowicz. Około dziesiątej/piętnastej minuty po faulu źle upadłem i dodatkowo rywal upadł na mnie. Kontynuowałem grę, ale była to walka z samym sobą i ogromnym bólem. W przerwie zdecydowaliśmy z trenerem i fizjoterapeutą, że nie wyjdę na drugą połowę. Na następny dzień okazało się, że bark jest mocno poturbowany. Doszło do naderwania ścięgien mięśni i zerwania przyczepu. Przerwa po operacji miała potrwać około czterech miesięcy, jednak byłem mocno zdeterminowany, aby szybko wrócić. Na szczęście obyło się bez operacji, a po ciężkiej pracy podczas rehabilitacji do treningów wróciłem po około ośmiu – dziewięciu tygodniach.
Po powrocie niestety drugi uraz. Jak do niego doszło?
Na dobrą sprawę kolejnym urazem było pęknięcie szczęki, którego doznałem już na trzecim treningu po wyleczeniu barku. Wróciłem na własne ryzyko, jednak już po dwóch tygodniach wychodząc na mecz z Ursusem w Warszawie i właśnie w tym meczu po faulu bramkarza w drugiej połowie doszło do częściowego zerwania mięśnia czworogłowego. Co ciekawe dowiedziałem się o tym dopiero po finale wojewódzkiego Pucharu Polski. Do tego czasu uznano to za mocne zbicie mięśnia, z którym usiłowałem trenować, aby wystąpić w tym meczu, co koniec końców się nie udało. Być może tym pogłębiłem uraz, a dopiero USG po sezonie wykazało, że znów czeka mnie dłuższa przerwa. Do treningów wróciłem na początku sierpnia, a od szóstej kolejki zacząłem grać regularnie. Kiedy już wszystko układało się po mojej myśli, doszedłem do swojej najlepszej formy fizycznej i po raz kolejny nastąpiło zderzenie z rzeczywistością. Ostatnia kontuzja to złamanie kości ramiennej, do której doszło w przedostatni dzień października 2019 roku na treningu. Początkowo rokowania nie były najlepsze. Już następnego dnia miałem mieć operację, jednak lekarze nie będąc pewnymi zabiegu zdecydowali się zastosować inne leczenie, Łącznie męczyłem się dziesięć tygodni w gipsie, a później kolejne trzy w ortezie.
To był na pewno bardzo trudny moment. Co wtedy czułeś?
Ta ostatnia fatalna kontuzja bardzo mocno mnie podłamała, czego skutki odczuwam do teraz. Jedna kontuzja za dużo w zbyt krótkim czasie, co było mi bardzo ciężko zaakceptować, a później się w tym odnaleźć. Dodatkowo już nie chodziło tylko o piłkę, ale o normalne funkcjonowanie w życiu. Miałem dużo szczęścia, że nie straciłem czucia w ręku, co przy tego typu złamaniach jest bardzo częste. Leżąc tydzień w szpitalu chyba po raz pierwszy poważnie zacząłem myśleć o tym, aby zawiesić swoją przygodę z piłką. Na pewno przeżyłem wiele trudnych dni i nocy, do których nigdy nie chciałbym wracać. Od jakiegoś czasu nastąpiła lekka poprawa. W dużej mierze dzięki trenerowi Danielowi Myśliwcowi i kolegom z drużyny (Lewy, Rymo, Kacpi Dzięki!), którzy w tym czasie mnie bardzo wspierały i na pewno usłyszałem od nich wiele słów, które mi bardzo pomogły. W takiej chwili nie potrzebowałem tego, aby usłyszeć „będzie dobrze” tylko zrozumienia, które od nich otrzymałem za co jestem wdzięczny. Samo to, że prawie codziennie jestem w klubie działa na mnie pozytywnie. Miłe jest także to, że czuję wsparcie z każdej strony. Zarówno całej drużyny, czy osób związanych z Lechią. Przez to czasem mi nawet głupio bo niczego wielkiego tu jeszcze nie zrobiłem. Jest mi trochę łatwiej. Pewnie także dlatego, że w końcu mogę zacząć pracować nad odbudowaniem ręki. Najgorsze chwile już za mną, o ile nie da się tego wymazać z głowy, ale można skupić się na pracy nad sobą i realizacji celów, które sobie postawiłem, oraz przede wszystkim wróciła chęć powrotu do gry. Bo przez pewien czas miałem dosyć piłki. Natomiast zanim głowa wróci do normalnego funkcjonowania oraz zanim odzyskam pewność siebie jeszcze trochę czasu musi minąć. Tym razem nie mam zamiaru się spieszyć, bo to dotychczas nie wyszło na moją korzyść. Daje sobie czas, aby wrócić w stu procentach zdrowy i jak najwięcej dać drużynie jeszcze w tym sezonie. Na pewno chciałbym bardzo podziękować kibicom za wsparcie jakie otrzymałem z ich strony, zarówno przez transparent na meczach, komentarze na Facebooku, czy rozmowy na meczach. To też dawało mi do myślenia, że mam do czego wracać. Doceniam też bardzo ich zaangażowanie i na pewno miło by było gdyby wspierali nas dalej w każdym kolejnym spotkaniu tak jak to było dotychczas, bo wykonują świetną robotę na meczach domowych, a zwłaszcza jeżdżąc za nami na każdy wyjazd. My jako drużyna także damy z siebie wszystko i wierzę, że w połączeniu z wsparciem kibiców przyniesie nam to wiele radosnych chwil.
Jak wygląda twoja droga dojścia do zdrowia, jakie jest twoje nastawienie i kiedy wrócisz na boisko?
Tak na prawdę pracę nad wyprostowaniem ręki zacząłem z fizjoterapeutą pod koniec stycznia. Ręka była prawie trzy miesiące w usztywnieniu, a więc pracujemy nad tym, aby zwiększać zakres ruchu, który w obecnej chwili jest już optymistyczny. Natomiast praca jest nieco utrudniona ze względu na to, że nadal nie ma pełnego zrostu kości, co znacznie wydłuża mój czas powrotu. Natomiast tego nie da się w żaden sposób przyspieszyć. Indywidualne treningi chciałbym zacząć jeszcze w lutym, najpóźniej na początku marca. Patrząc realnie, do końca kwietnia chciałbym wrócić do gry na pełnych obrotach. Powoli pracuje nad odbudowaniem funkcjonalności ręki jak i nad odbudowaniem pewności siebie. Jeśli tylko dostanę znak od lekarzy, że jest już pełny zrost kości zaczynam bardziej intensywną pracę. Natomiast zanim odbuduje formę fizyczną i poukładam sobie to wszystko w głowie na pewno trochę czasu musi minąć. Nie da się odrobić czterech miesięcy zaległości w parę dni. Jak z nastawieniem? Bojowe. Wypadałoby odwdzięczyć się dobrą grą po powrocie wszystkim osobom, które mnie wspierały oraz spłacić kredyt zaufania, który niewątpliwie dostałem od trenera od początku naszej współpracy. Bo na dobrą sprawę pod jego wodzą zagrałem tylko w pięciu spotkaniach.
Mimo, że nie możesz grać to cały czas jesteś z drużyną.
Myślę, że to nie jest nic nadzwyczajnego. Jestem częścią tej drużyny i mocno się z nią zżyłem. Poza tym po tych fatalnych kilku tygodniach dobrze jest na parę godzin dziennie oczyścić głowę ze swoich nie do końca najlepszych myśli i spędzić czas z drużyną. Choć czasem było ciężko, gdy wszyscy wychodzili na trening, a ja po raz kolejny na rehabilitację.
Jaka atmosfera panuje w szatni i jak ty się w niej czujesz?
Od kiedy tylko pojawiłem się w Tomaszowie Mazowieckim atmosfera jest świetna i z chęcią przychodzi się do szatni. Myślę że drużyna jest otwarta na każdego nowego zawodnika i nikt nie ma problemu z aklimatyzacją, jeśli ma tylko trochę dystansu do siebie. Z taką szatnią jeszcze się nie spotkałem i bardzo się cieszę, że mogę być jej częścią.
Czy twoim zdaniem drużyna wróci do właściwej formy z poprzedniego roku z rundy wiosennej?
Wiem, że w tej drużynie jest bardzo duży potencjał, a to że nie jesteśmy zlepkiem przypadkowych osób myślę, że już udowodniliśmy w poprzednim sezonie. Nasza sytuacja po rundzie jesiennej na pewno nie jest komfortowa, ale tamten czas trzeba przekreślić grubą kreską i oczywiście wyciągnąć wnioski. Moim zdaniem wtedy pewne sprawy nie funkcjonowały tak jak powinny. Teraz zaczynamy nowy rozdział z pozytywnym nastawieniem oraz z nowym/starym trenerem, który ma pomysł na tą drużynę i duże zaufanie w szatni. Wydaje mi się, że połączenie tych wszystkich aspektów przyniesie nam sukces, a patrząc na pracę wykonywaną przez zespół w okresie przygotowawczym jestem o to spokojny.
Jakie są twoje marzenia i plany na przyszłość?
Może zabrzmi to dość chłodno, ale ostatni czas nauczył mnie, że jak coś sobie zaplanuje to wszystko sypie się jak domek z kart, a zbyt wygórowane oczekiwania wobec siebie mogą tylko przeszkodzić w odnalezieniu się w różnych sytuacjach. Jedyne czego od siebie oczekuje to tego, aby po tych kontuzjach utrzymać swoje podejście i zaangażowanie sprzed urazów, wyzbyć się strachu z głowy. Ostatnie tygodnie pokazały mi jednak, że piłka to najważniejsza część mojego życia, także wiem, że to podejście się nie zmieni i dam z siebie wszystko, aby kiedyś nie żałować, że w którymś momencie mogłem zrobić więcej. Gdzie mnie to zaprowadzi? Przekonamy się.
1 Comment
Amro,
Jesteśmy z Tobą!!!💚❤